Formalne dochowanie wymagań ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie zwalnia portalu internetowego z odpowiedzialności za zamieszczone na nim posty. Przy ustalaniu odpowiedzialności za wypisywane komentarze istotna jest natomiast staranność portalu, czyli jego wina bądź jej brak – orzekł SN w wyroku o sygnaturze akt I CSK 128/13. Jednocześnie przekazał sprawę z powództwa Romana Giertycha przeciwko wydawcy strony internetowej www.fakt.pl do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnemu. Powód domagał się usunięcia obraźliwych komentarzy internautów, naruszających jego dobra osobiste zamieszczonych pod artykułem „Giertych chce odebrania immunitetu Kaczyńskiemu”, a ponadto żądał opublikowania przeprosin oraz 8 tys. zł zadośćuczynienia za tolerowanie upublicznienia wyjątkowo ostrych i wulgarnych postów na jego temat przez znaczny okres czasu. Sądy Okręgowy i Apelacyjny w Warszawie oddaliły powództwo, uznając, że portal internetowy spełnia wymagania wyrażone w art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (dalej u.o.ś.u.d.e.), zgodnie z którym wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za zamieszczane dane, jeśli nie wie o ich bezprawnym charakterze, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawności niezwłocznie je usunie. Choć nie budził wątpliwości fakt, że komentarze rzeczywiście naruszały cześć, godność i dobre imię powoda, to sąd pierwszej instancji uznał, że wydawca nie może ponosić odpowiedzialności za działania osób trzecich, tj. autorów komentarzy. Powołał się na art. 15 u.o.ś.u.d.e., który stanowi, że wydawca portalu „nie jest obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych”. Podkreślił, że powód powinien był wykazać, że wydawca wiedział o bezprawnych treściach umieszczonych w serwisie, a mimo to ich nie usunął. SN uznał jednak, że skoro w komentarzach znalazły się wulgaryzmy, które system używany przez wydawcę powinien był (standardowo) automatycznie usunąć, ale nie usunął, to należy domniemywać, że wydawca serwisu internetowego mógł jednak wiedzieć o obraźliwych komentarzach, a jeżeli wiedział, to ponosi odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych. W związku z tym, że stan faktyczny budził zastrzeżenia, sprawę przekazano do ponownego rozpoznania. Pozostaje zatem z niecierpliwością czekać na ponowne rozstrzygnięcie. Ze względu na problematykę, której dotyczy (odpowiedzialność pośredniczących dostawców usług internetowych za zamieszczone na portalach komentarze) będzie ono miało charakter precedensowy. Wynik sprawy będzie miał ogromne znaczenie praktyczne, gdyż wpłynie na ewentualne procesy dotyczące naruszenia dóbr osobistych na forach internetowych. Obecnie ściganie autorów obraźliwych wpisów jest niezwykle trudne – nawet jeśli uzyska się ich dane, to często tłumaczą, że to nie oni umieścili obraźliwy komentarz, a inne osoby korzystające z komputera. W takich sytuacjach pociągnięcie do odpowiedzialności autora bardzo często okazuje się być niemalże niemożliwe.
kwi
07